Ta witryna używa plików cookie. Więcej informacji o używanych przez nas plikach cookie, ich zastosowaniu
i sposobie modyfikacji akceptacji plików cookie, można znaleźć
tutaj
oraz w stopce na naszej stronie internetowej (Polityka plików cookie).
Nie pokazuj więcej tego komunikatu.
Komentarze 16
Pokaż wszystkie komentarzeHeh. W czarnej d***, jak zesra się skrzynia, pęknie blok, rozpadnie się korbowód (a takie przypadki w AT są znane) to może zrobić się psikro. Nie słyszałem żeby komuś "w czarnej d*** sesrała się elektronika albo pękł monowahacz w GS", przynajmniej nie zdarza się to częściej niż w innych motocyklach.
OdpowiedzWszystko co mechaniczne może się zesrać, ale prawdopodobieństwo jest większe że zesra się coś co jest skomplikowane niż to co proste... poza tym coś co jest proste w prosty sposób można naprawić w owej czarnej d***.. zatem gdybym miał pojechać motocyklem przez Mongolię na Kamczatkę wybrałbym prosty gaźnikowy sprzęt z minimum elektroniki. Raz w Szkocji gadałem z pewnym Niemiaszką co mu się GS zesrał, zadzwonił do dealera , przyjechali moto zabrali zostawili samochód jako pojazd zastępczy...w Kirgizji, albo Kazachstanie raczej nie byłoby tak pięknie. Afryka ma kilka niedociągnięć które można łatwo przewidzieć i w prosty sposób je wyeliminować (regler , pompa)na XT czy DR 650 na pewno czułbym się pewniej niż na nowym wybajerzonym GS 1200. Ale do latania wkoło komina albo np europie taki GS to nie wątpliwie fajny sprzęt.. ale za dużo sobie za niego krzyczą, w tak drogich i ekskluzywnych motocyklach takie rzeczy jak pękający wahacz nie powinny się zdarzać https://picasaweb.google.com/nahuel....04635108149810
Odpowiedzales sie chlopie wypocil, kazdy wie ze to jest za ciezki motor na ciezki teren jak mongolia i kamczatka, dlatego mozesz sobie kupic mniejsze GSy duzo bardziej poreczne i mniej skomplikowane, ba nawet z napedem lancuchowym.
OdpowiedzChłopie nie uważam, że GS to za duży i ciężki motocykl żeby pojechać do Mongolii, wyobraź sobie, że tam też są drogi, byle jakie, ale są. GS jest dobrze wyważony i wcale nie jest za ciężki żeby pojechać drogą gruntową, chyba że jeździsz tylko asfaltami i masz problemy z opanowaniem motocykla w lekkim terenie... problem GSa i nowych turystycznych enduro polega na tym, że są przekombinowane i na odludziu jeśli przydarzy się jakaś awaria skomplikowanej elektryki to raczej nie liczyłbym na to że pod ręką znajdzie się serwis który podłączy komputer i zdiagnozuje usterkę. Podobnie nowa ST, konkretna gleba na prawą stronę i całe elektroniczne ustrojstwo pod prawą owiewką może zostać zmasakrowane i jedyne co można zrobić to zostawić motocykl na środku stepu i dymać z buta, chyba że ma się za sobą samochód z zaopatrzeniem jak w "Long way round".
OdpowiedzPewnie masz rację. Niemniej jednak, jeśli czytałeś ze zrozumieniem, napisałem, że w ciągu roku i 30 tyś kilometrów, co nie jest chyba złym wynikiem, nic w nim się nie zepsuło. Świadczy to o przyzwoitej jakości motocykla. Oczywiście, że jeśli schrzani się coś w Mongolii (pewnie słabo jest tam rozwinięta sieć serwisowa BMW Motorrad) to jesteś w głębokiej d****. Idąc tym tokiem rozumowania najlepsza będzie WSK Dudek - lekkie enduro bez elektroniki. Ja przy wyborze motocykla kierowałem się jego przydatnością do dalekich podróży mieszanymi drogami (asfalt, szutry, drogi gruntowe) i komfortem. Tu ADV jest bezkonkurencyjny. I o tym właśnie pisałem.
OdpowiedzOd WSK Dudek do podróżowania w czarną d... lepsza będzie Honda Transalp, AT,Yamaha TTR, XT, XTZ 660Tenere,Suzuki DR 650, stare GSy (chociaż znam przypadek kiedy stary GS wrócił z Kazachstanu pociągiem bo rozsypała się przekładnia kątowa w dyfrze. (no ale to raczej jednostkowy przypadek, tak jak i jedna AT wróciła z Mongolii pociągiem bo padła panewka gdyż kiedyś ktoś źle złożył silnik) Nigdzie nie napisałem, że GS to zły motocykl, przeciwnie uważam że jest bliski ideału (ideałem jest LC8 Adventure) i zdaje sobie sprawę, że w dzisiejszych czasach bez elektroniki nie da rady, ale rozpatrując w tym kontekście podróżowanie w odludne rejony świata to wysokie skomplikowanie konstrukcji to wada a nie zaleta tych nowych motocykli. Nie twierdzę też że wszystkie nowe GSy cierpią na awarie elektroniki, ale o kilku przypadkach słyszałem, AT też ma kilka wad ale jadąc w czarną dupę łatwo zapobiec tym potencjalnym awariom i je szybko i w prosty sposób naprawić. Moja ma 150 tys km i 20 lat , setki gleb w terenie i wszystko cacy jak dotąd.
OdpowiedzIdąc Twoim tokiem rozumowania jedynym motocyklem który nadaje się do dalekiej turystyki jest Royal Enfield, ale broń boże w wersji na Europę.
OdpowiedzNie dokładnie czytasz... spróbuj przeczytać jeszcze raz to co napisałem wyżej, nie było tam nic o Royalu Enfildzie.
OdpowiedzPoprawiam się - jedynym obecnie produkowanym motocyklem do dalekiej turystyki jest Royal Enfield, jego naprawdę naprawisz wszędzie i wszystkim. Przecież wszystko jest napakowane elektroniką, i jest to wymóg rynku oraz norm emisji spalin. Bardziej technicznie skomplikowane oraz napchane elektroniką są i "supertrenerka" i Ducati multilotek, ale one sa jeszcze mniej pewne od GS-a i mniej na Kamczatę się nadają... KTM też gaźników już nie ma. Owszem, możemy sobie dyskutować o motocyklach sprzed 15 lat, ale to chyba nie miejsce i czas. A na Kamczatke i tak mało kto bez przygotowania i na niesprawdzonym przez siebie motocyklu się wybiera.
Odpowiedz